WSPOMNIENIA CZĘŚĆ DRUGA
ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY
- Lenka, proszę cię, chcę trochę się przespać, boli mnie głowa.
- Co ty nie powiesz, jeszcze powiedz, że masz okres i będzie komplet dolegliwości łóżkowych.
- To pójdę do drugiego pokoju na kanapę.
Paweł próbował mnie udobruchać, ale byłam tak wściekła, że mogłabym go pogryźć, tylko się bałam, że mi odda.
- Ale ja zaraz będę tam też odkurzać.
- Rozumiem, nie chcesz mnie w swoim życiu, ale ja nie mam gdzie pójść, a tutaj jestem zameldowany, dlatego choćbyś nie wiem jak się starała, nie możesz mnie wykurzyć.
- Co? A twoje wynajęte mieszkanie?
- Już go nie mam, musiałem opuścić.
- Coś mi się zdaje, że lala się tam zakorzeniła ze swoim nowym facetem? Paweł nie odezwał się ani słowem.
- I tak kończą się romanse podstarzałego faceta z młodą dziewuchą.
- Wyrolowała cię na całego. Brawo ty! Warto było?
Miałam ochotę pastwić się nad nim nadal, ale się ulitowałam, niech się prześpi, niech pozna łaskawe serce żony.
Zadzwoniłam do Anki, była w pół godziny. Musiałam z siebie wyrzucić wszystkie toksyczne myśli, aby zacząć myśleć logicznie.
Po kolei, Anka nie nadążała za moimi słowami.
- Nie wszystko na raz. Gdzie jest Paweł?
- W pokoju śpi.
- Aha, ale dlaczego?
Anka nadal nie rozumiała o co chodzi.
Spokojnie zaczęłam jej tłumaczyć co się stało. Potem już tylko zastanawiałyśmy się jak go wykurzyć z mieszkania, nie znalazłyśmy dobrej metody, ale on znalazł, po prostu wszedł do mieszkania i już.
- To teraz będziesz miała na głowie drania, znając jego nie usunie się z domu.
- Wiem o tym Anka, i nie wiem co robić. Siłą go nie usunę bo mi sprowadzi na głowę policję, ma prawo do miesz jesteśmy na papierze małżeństwem. A poza tym, on potrafi być agresywny jeśli coś nie idzie po jego myśli.
Byłam załamana. Teraz będę miała niezłe piekiełko domowe.
Anka w końcu musiała iść do domu, miała przecież normalnego męża. Włączyłam telewizor, może coś jest ciekawego. Pobiegałam po kanałach i nie było nic konkretnego, zatem zasiadłam do komputera. Wyświetliły mi się wiadomości.
Jedna była od Artura. Jakby wołanie o pomoc.
- A nie mówiłam, że Sonia da im popalić?
- Odpisałam, że przecież mówiłam o tym, to mnie skrzyczałeś, warto mądrzejszego czasami posłuchać.
Odpisał natychmiast.
- Lenka, możesz się ze mną spotkać, proszę.
- Artur, ja mam swoje problemy, nie mam siły zajmować się twoimi. Powinniście razem z Sonią usiąść i namówić ją na odwyk.