WSPOMNIENIA CZĘŚĆ DRUGA
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY SZÓSTY
Następnego dnia, wybrałyśmy się z Walką na spacer.
Wiedziałam, że nie przyjechała dlatego, że się za mną stęskniła. W takich wypadkach po prostu dzwoniłyśmy do siebie.
Kiedy weszłyśmy do parku, zapytałam, po co przyjechała.
Walka długo milczała, w końcu powiedziała, że jest w ciąży.
- W tym wieku, wyszeptałam?
- Myślisz, że to zaplanowaliśmy?
- A zaplanowaliście?
- Nie, to klasyczna wpadka.
- No cóż, będziecie mieli dzidziusia.
- Właśnie o to chodzi, że my nie chcemy, i ja w tej sprawie przyjechałam.
- O nie, ja do tego ręki nie przyłożę, i tobie też odradzam.
- Co mamy zrobić, kiedy my wychowamy to dziecko?
- Masz dorosłe dzieci, na pewno nie zostawią cię bez pomocy.
Mówisz jak mój Jarek.
- To ten syn, który jest lekarzem?
- Tak, on też mi odradza.
- Myślałaś, że ja będę z tobą szukać pokątnych lekarzy, żeby zabić wasze dziecko?
- Nie myślałam tymi kategoriami, ale strasznie się boję. Lenka, pomóż mi.
- Wiesz Wala jaka jesteś ważna dla mnie, ale do zabicia dziecka nie przyczynię się.
- Co ja mam zrobić?
- Nic, urodzić dziecko i je wychować. Zobaczysz ile radości wniesie w wasze życie taka kruszynka. To jest dar od losu, więc je uszanuj. Ciesz się swoim macierzyństwem. Mąż na pewno też będzie szczęśliwy kiedy je urodzisz.
- Ale gospodarka.
- A tamte dzieci jak wychowałaś, też miałaś gospodarkę.
- Tak Lenka, ale to już nie te lata.
- To może czas część gospodarki oddać dzieciom?
- One nie chcą, mają swoje życie, tak jak ty, miastowe.
- Pojedź do domu, usiądźcie z mężem, i jeszcze raz przeróbcie ten temat.
- Może sprzedajcie część ziemi?
- Ojcowiznę sprzedawać, na głowę upadłaś?
- Faktycznie, to nie był dobry pomysł, zapomniałam, że ziemia dla rolnika to świętość.
- To może oddajcie w dzierżawę, to i jakieś pieniądze wpadną a i odciążycie się z robotą.
- To już prędzej, muszę pomyśleć.
Walka była zmęczona tą rozmową, dlatego już nic nie mówiłam.
A co ja bym zrobiła w takim wypadku?
Na pewno bym nie usunęła.
Są inne możliwości, o których nie chciałam wspominać Walentynie, żeby nie oberwać po głowie. Ponieważ pomyślałam o adopcji ze wskazaniem, czy zostawienie maluszka w szpitalu zaraz po porodzie. Ale na takie coś, trzeba nie mieć serca.
Szłyśmy dłuższą chwilę w milczeniu. Nagle jakby spod ziemi wyrósł przed nami Paweł. Szedł za rękę ze swoją lalą.
Walka wzięła mnie pod rękę i pociągnęła w boczną alejkę.
- Po co przychodzisz do tego parku, skoro on tu się pałęta?
- Lubię ten park.
- Masochistka z ciebie czy co?
- Zaraz masochistka, co ja poradzę, że on tu ciągle chodzi.
- Skoro wiesz, że tu będzie, to co ty tu robisz?
- To jest miejsce publiczne, zaczęłam się denerwować, mam prawo spacerować.
- Oczywiście, że masz, ale czy dlatego tu chodzisz żeby go spotkać, bo czegoś nie rozumiem?
Nic już nie mówiłam, po co dolewać przysłowiowej oliwy do ognia, skoro Walka tak się najeżyła, a na dokładkę jest w ciąży, więc ustąpiłam.
- Lenka, chodź sobie na spacery za Odrę, Niemcy też mają parki i wiewiórki.
- Masz rację, będę tam chodziła.
Stanęło na tym, że będę spacerowała po Niemieckich parkach, a Walka jeszcze raz przemyśli swoją decyzję.
Dodaj komentarz