WSPOMNIENIA CZĘŚĆ TRZECIA
ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY
Następnego ranka wstaliśmy późno. Trochę lenistwa nam się należy. Nie chciałam wychodzić z tych silnych ramion, gdzie czułam się bezpiecznie.
- Co będziemy robić po śniadaniu, zapytał Paweł?
- Pójdziemy do miasta, może do parku?
- Znowu chcesz oglądać wiewiórki?
- Lubię tam chodzić, zawsze w ten sposób się wyciszam.
- Dobrze, zatem na spacer do parku.
Po śniadaniu, pełni radości, poszliśmy odwiedzić jesienny park.
Przykucnęliśmy przy pierwszym kasztanowcu, i za chwilkę podeszły dwie wiewiórki.
- Zobacz, jak one przyzwyczaiły się do mnie.
- Do ciebie nietrudno się przyzwyczaić - powiedział Paweł.
Spacer zapowiadał się niezły. O tej porze dnia nie ma dużo ludzi, można sobie spokojnie pochodzić i pobawić się z wiewiórkami. Podczas naszej zabawy wiewiórki podchodziły coraz śmielej.
- Jeszcze trochę sypnie śniegiem - powiedział Paweł.
- Tak, a wiewiórki się pochowają.
- Kochanie, Paweł z troską w głosie przytulił mnie, co taka smutna się zrobiłaś, czy coś cię trapi?
- Trochę mnie dopadają czasami cienie przeszłości.
- Aż tak boli?
- Czasami bardziej, czasami mniej, ale ciągle są przy mnie.
- Opowiesz mi o tym, Paweł pocałował mnie w czoło.
- Tak, tobie opowiem wszystko, tylko musisz znaleźć na tyle czasu, żeby
wysłuchać i przetrzymać moje łzy.
- Kiedy tylko będziesz chciała kochanie.
Szliśmy powoli w kierunku domu, czas szykować jakiś obiad i czas układać swoje życie od nowa.
Alejką naprzeciw nas szedł Artur z Sonią. Miło było popatrzeć jak oboje się uśmiechali.
- Dzień dobry Lenka - powiedział Artur.
- Dzień dobry Artur, proszę poznaj mojego narzeczonego.
- O, to tylko pogratulować, w głosie Artura wyczułam zdenerwowanie.
Poszliśmy dalej, a wiatr zaczął nabierać na sile, zatem czas iść do domu. Naprzeciwko nas szedł Paweł numer jeden z wózkiem i swoją kobietą. - -
- Zobacz, on jest pijany!
- Lenka, kochanie, nie denerwuj się, nie ośmieli się podejść do nas przy niej
i dziecku.
Paweł numer jeden zobaczył nas i ruszył chwiejnym krokiem w naszym kierunku.
Mój Paweł stanął naprzeciwko niego i wyszeptał mu w twarz - mam czarny pas w karate, zatem nie radzę podchodzić.
Mój były mąż popatrzył na mnie, i wycofał się ze swojego zamiaru.
Poszliśmy dalej, mocno ściskałam rękę Pawła jakbym się bała, że też odejdzie.
- Spokojnie kochanie, Paweł już był opanowany. Idziemy do domu, życie przed nami. To był ostatni raz kiedy się bałaś, już nie podejdzie do ciebie.
- Obiecujesz?
- Tak skarbie, już nikt cię nie skrzywdzi.
KONIEC