WSPOMNIENIA CZĘŚĆ DRUGA
ROZDZIAŁ 16
- Chodźcie do gabinetu - Grześ poprosił nas o zajęcie miejsca. Zgodnie usiedliśmy na kanapie. Zapadła krępująca cisza. Ktoś musi zacząć, padło na Grześka.
- No dobrze, zaczął Grzesiek, co brakowało tobie Paweł w waszym małżeństwie, że dopuściłeś się zdrady?
Paweł spojrzał na mnie, poczerwieniał i powiedział, że chyba szczerości.
- Zaraz wywalę ci szczerze, wycedziłam przez zęby, co myślę o twojej szczerości, swojej się przyjrzyj, a potem czepiaj się mojej. To nie ma sensu, jeszcze bardziej nas skłócisz, i na pewno się rozpadnie nasze małżeństwo.
Jeśli sami między sobą tego nie przegadamy, to nikt nam nie pomoże.
- Tak uważasz? Grzegorz popatrzył na mnie i spytał Pawła, - a jak ty myślisz?
- Wiecie co, może ja was zostawię samych, pogadajcie sobie, co się stało i dlaczego się stało, pożalcie się na swoje żony, a ja pójdę do Anki też sobie ponarzekać na was obu.
Wstałam i wyszłam, niech sobie prowadzą tę terapię beze mnie. To jakiś bezsens.
W kuchni Anka szykowała kolację, pachniało smażonym mięsem. Usiadłam przy stole i nic nie mówiłam. Jakieś to wszystko pokręcone. Po co wpuszczać między dwoje ludzi osoby postronne.
- Lenka, już po sesji?
- Już, nie dla mnie takie gadanie z psychologiem, musimy sami sobie z tym poradzić, i albo dojdziemy do ładu, albo powiemy sobie do niezobaczenia.
- Lenka przestań, dacie radę.
- Tak, damy radę rozwalić to, co było na pozór udane. Muszę pobyć sama, powiedz Pawłowi, że wie, gdzie mnie szukać.
Wyszłam z domu Anki i powoli kierowałam się w stronę parku.
Nie mam orzeszków, ale może wiewiórka jakaś podejdzie się przywitać.
Szłam zamyślona, właściwie myśli moje kierowały się w stronę lasu, gdzie teraz jest cichutko, powietrze pachnące a woda jeziora powoli faluje jakby głaskał ją wiatr.
Szuwary dostojnie przeglądają się w lustrze wody, co dzień starsze, piękniejsze i pełne majestatu. Na ścieżce wokoło jeziora mogą spacerować wróbelki, jest ich tam trochę, robią zamieszanie, a ich głosiki zawsze mi mówiły jak pięknie jest teraz nad jeziorem.
Ocknęłam się z tej zadumy. Wchodziłam już do parku. Alejkami spacerowali ludzie w różnym wieku. Większość o tej porze to zakochani, którzy przychodzili do parku na swoje randki.
Podeszłam do miejsca gdzie zazwyczaj były wiewiórki. Jedna ganiała się po drzewie sama ze sobą, albo była gdzieś druga, której ja nie zauważyłam.
- Figle wam w głowie, uśmiechnęłam się do swoich myśli.
Szkoda, że nie mam orzeszka. Chyba powiedziałam to na głos, ponieważ usłyszałam tuż za sobą; - ja mam jednego.
Za mną stał Paweł.
-Wiedziałem gdzie cię szukać
Dodaj komentarz