WSPOMNIENIA CZĘŚĆ DRUGA
ROZDZIAŁ 19
Rozmawiałam znowu z tym nieznajomym. Tylko teraz rozmawialiśmy o niczym i o wszystkim, taki zlepek tematów. W końcu padło pytanie, że może przejdziemy na mniej oficjalną formę. Więc zaczęliśmy sobie mówić po imieniu.
Artur okazał się trochę młodszym ode mnie mężczyzną, w trakcie rozwodu. Rozżalony na swój los wylewał smutki przede mną. Ja też skarżyłam się na moje nieudane małżeństwo.
Artur jako właściciel warsztatu samochodowego mający już wyrobioną renomę, nie narzekał na brak pracy ani pieniędzy, tylko sporą część tych pieniędzy pochłaniały alimenty na żonę i dzieci.
Tak to jest kiedy ma się rodzinę.
Teraz miałam wrażenie, że zyskałam przyjaciela, powiernika, on też czuł się dobrze w moim towarzystwie, chociaż to tylko znajomość internetowa i nic więcej. Każde z nas miało przed sobą batalie rozwodową. Ja jeszcze nie zaczęłam tej walki, ale już byłam gotowa na ten krok.
Pewnego popołudnia zadzwoniła Anka.
- Lenka, jak się czujesz?
- Dobrze, nie jest najgorzej. Chciałaś coś ode mnie?
- Może poszłybyśmy na zakupy?
- Zakupy, kiedy ja byłam?
- Dobrze Anka, to co, gdzie mam podejść?
- Przyjadę po ciebie.
Zakupy oczywiście przebiegły z przeszkodami, bo ja chciałam kupić tę samą sukienkę co ona. Stanęło na tym, że żadna nic nie kupiła.
- Anka, chodź sobie z Grześkiem na zakupy, on ci sukienki ani butów nie podbierze.
- Może masz i rację, z tobą to nic nie idzie kupić, od razu cię skręca i chcesz to samo.
- Nie było innych sukienek?
- Były, czemu nie wybrałaś innej?
- Dobrze, już się się spierajmy, to tylko do kłótni doprowadzi.
- Idę do domu, nie chcę się kłócić, mam dosyć swoich problemów.
- Lenka, chciałam zrobić ci przyjemność tymi zakupami a wyszło jak zwykle. Anka próbowała mnie uspokoić.
- Już dobrze, mam przecież większe problemy niż te kiecki. Wejdziemy gdzieś na kawę?
- Wejdziemy, może tutaj?
Weszliśmy do małej kawiarenki, był półmrok, na sali leciała cichutka muzyka, a w rogu przy stole siedział mój mąż z kobietą. Stanęłam jak wryta w ziemię z wytrzeszczem w oczach. Dlaczego musiał przyjść akurat tutaj?
Odwrócił głowę i zobaczył mnie i Ankę.
Anka złapała mnie za rękę i wyciągnęła z lokalu.
Wybiegł za nami, ale Anka stanęła między mną a nim.
Dobrze zrobiła, bo we mnie wszystko się gotowało, i mogłam zrobić coś głupiego.
- Lenka, krzyknął za nami, wszystko ci wytłumaczę.
- Już mi nic nie tłumacz, mój mężu, tylko nie wchodź mi w drogę. Lepiej nie podchodź do mnie.
Weszłam do samochodu i rozpłakałam się.
Dodaj komentarz